Nie spodziewałem się tego po tobie, Svitlana
„To jest odpychające i niedopuszczalne, aby proponować porządnym ludziom, żeby kochali swoje ciało. Nie spodziewałem się tego po tobie, Svitlana. Uważałem cię za poważnego specjalistę” – napisał do mnie kolega-psycholog.
W tym czasie rekrutowałam jedną z grup terapeutycznych i wśród listy z rezultatami, które osiągali klienci pojawiła się fraza: ,,Nauczycie się rozumieć i kochać swoje ciało, ufać mu, słuchać wskazówek, które wam daje”. I otrzymałam taką reakcję…
Oczywiście, rozbawiło mnie to, ale jeszcze bardziej zasmuciło, bo do dziś wielu psychologów boi się pracy z ciałem. Dlaczego tak się dzieje?
Z praktyki widzę trzy przyczyny:
Prawie nigdzie nie uczy się ludzi rozumienia siebie i swojego ciała. W kulturze zachodniej i chrześcijańskiej ciało od dawna traktowane jest jako haniebne, podłe, nieprzyzwoite, prymitywne, pełne rządz. Uważa się, że trzeba „zakazać” ciała, dotyku, a nawet myśli o ciele, trzeba nałożyć tabu na wyrażanie emocji.
W wyniku tego obecnie u większości ludzi obserwujemy niechęć i pretensje do swojego ciała ze względu na współczesne standardy piękna. Ludzie zaczynają porównywać się i mają mechaniczny stosunek do swojego ciała. W opozycji zaś widzimy nagie ciało w niestosownych miejscach, w pornografia itp.
Medycyna traktuje ciało tylko jako obiekt do manipulacji. Nikt go nie pyta jak się czujesz. Dużo pracuję z traumami wywołanymi przez personel medyczny po utracie, porodach, aborcjach, operacjach. Często bywa tak, że procedury są ważniejsze od człowieka.
XIX-XX wiek to czas racjonalnego myślenia. Prawie 200 lat poziom IQ uważany był za najważniejszy wskaźnik sukcesu. Oceny z matematyki zawsze były ważniejsze od ocen z wychowania fizycznego, muzyki czy rysunku. Tendencja ta w dalszym ciągu jest utrzymuwana.
Ciało jest szczelnym kufrem naszych traum. W nim zapisane jest nasze doświadczenie od poczęcia do chwili obecnej – zarówno zasobowe, jak i traumatyczne. Przechowywane jest w pamięci mięśniowej w postaci bloków cielesno-emocjonalnych, zacisków, jakości ruchów, chodu, w tym jak mówimy, patrzymy, oddychamy itd.
Wszyscy w większym lub mniejszym stopniu jesteśmy straumatyzowani. Dlatego większość klientów i psychologów podświadomie boi się pracy z ciałem ze względu na ryzyko spotkania się z silnymi i tłumionymi emocjami.
Dopiero niedawno w psychologii wprowadzono pojęcie EQ (inteligencji emocjonalnej). Niestety, nawet specjaliści tego kierunku po prostu opowiadają nam o emocjach, ale nie pracują z ciałem, a przecież emocje to ciało. Oczywiście do dziś nie znajdziesz w podręcznikach rozdziału o BQ (inteligencji cielesnej). Ciało posiadają wszyscy, ale terapeuci zachowują się tak jakby go nie było. Dziwne, prawda?
W rezultacie w klasycznej psychologii istnieje niepisane podejście do terapii cielesnych jako do drugorzędnych. Za pełnoprawną terapię uważa się psychoanalizę, KBT, gestalt i inne werbalne metody. ,,My rozwiązujemy realne problemy, a wy „bawicie się” w terapię,, – mówił mi mój znajomy psychoanalityk.
Posiadam siedem z dziesięciu specjalizacji w metodach cielesnych.
Znam doskonale psychologię ciała i to w jaki sposób współpracuje ono z psychiką oraz z osobowością. Wszystkie moje programy, zarówno terapeutyczne, jak i szkoleniowe, opierają się na pracy z ciałem. Uważam, że psychoterapia bez pracy z ciałem jest niepełna, nieprecyzyjna, a czasem nawet szkodliwa. Ciało pierwsze reaguje na traumę i ostatnie ją puszcza.
Możesz sto razy znaleźć przyczynę traumy, tysiąc razy przeczytać afirmacje, napisać dziesięć tysięcy „listów wybaczalnych”, ale dopóki nie usuniesz traumy z ciała, reakcja będzie wracać.
Tak, metody cielesne nie mają struktury osobowości, w ogóle nie mają żadnej struktury, w tym tkwi ich poważne ograniczenie. Dlatego nie zatrzymałam się na stosowaniu tylko metod cielesnych. Uzupełniłam je dwoma werbalnymi metodami i jedną twórczą. Przy czym to właśnie w metodach cielesnych znalazłam odpowiedzi na wiele pytań, nauczyłam się bezpiecznie pracować z emocjami i dokonywać realnych zmian.
Ciało (fizyka) i emocje (chemia) – to instynkty. Świadomość liczy sobie tylko 250 tysięcy lat, a ciało i emocje miliardy lat ewolucji, które głupio było by ignorować zarówno w życiu, jak i w terapii.
Moje podejście: nie albo – albo, a i – i!
W swojej autorskiej metodzie Consonance Therapy połączyłam pracę z ciałem, emocjami, racjonalnym i obrazowym myśleniem. Jeden terapeuta w jednym miejscu pracuje z każdym rodzajem traumy, z problemem o dowolnym stopniu trudności z osobowością i zasobem na wszystkich poziomach percepcji.
Aby praca budowała się w sposób logiczny i gwarantowała klientowi rezultat, a terapeucie zrozumienie co, kiedy i po co robić, w metodzie opracowano system i strukturę. Zaproponowano również protokoły do pracy z każdym rodzajem traumy i z każdą częścią osobowości. Po raz pierwszy w psychoterapii struktura osobowości została zaadaptowana w ciele.
Metoda Consonance Therapy daje możliwość opracowania traumatycznego doświadczenia dowolnego pochodzenia na wszystkich poziomach i gwarantuje, że problem klienta nigdy nie wróci.