Consonance Therapy

Historia powstania metody

Nic nie pojawia się z niczego. Żeby pojawiło się coś nowego, musi zaistnieć zewnętrzny lub wewnętrzny konflikt. Zdradzę wam, co nie podobało mi się w sobie i poza mną i co zrobiłam w procesie przełamania.

Swietłana Lipinska
psycholożką i certyfikowaną psychoterapeutką,
autorką metody Consonance Therapy©

Dlaczego zostałam psychoterapeutką?

Często słyszę, że „taniec to terapia dla duszy”. Uwierzcie mi, to zupełnie nie tak! Z wykształcenia jestem zawodowym choreografem, a tańczyłam od 7 roku życia. Na scenie byłam gwiazdą, zaś w życiu często byłam bezradna w obliczu różnych okoliczności. 

Sama się strasznie nakręcałam, jeśli mąż spóźniał się o pół godziny do domu.

Jak kura trzęsłam się nad dziećmi, bojąc się, że upadną, przepadną, poranią się lub zachorują. Jak wściekły pies rzucałam się by bronić ich przed wszystkimi, którzy mieli zdanie.

Bałam się „co powiedzą ludzie”, męczyło mnie poczucie winy i wstydu, gdy ktoś był ze mnie niezadowolony.

W  23 lat stwierdzono u mnie nerwicę i  dystonię wegatatywno-naczyniową.

Zakrywałam poduszką telefon, kiedy dzwonili klienci, a po plecach spływały krople zimnego potu, kiedy musiałam się przedstawić i podać koszt swoich usług. 

Pracowałam do 5 rano tylko po to, by nie spać, gdyż koszmary męczyły mnie bardziej niż bezsenność. Cały czas czekałam i „przeczuwałam”, że za chwilę stanie się coś strasznego i nie do naprawienia. Gdy pojawiał się powód, a nawet gdy go nie było, poziom przerażenia przekraczał wszelkie granice. 

Wtedy jeszcze nie rozumiałam, że awantury w rodzinie, śmierć ojca, kiedy miałam 6 lat i radziecka szkoła ukształtowały moje wypaczone postrzeganie świata. Czasami wydawało mi się, że jestem wariatką. 

Tak, przy pomocy tańca mogłam przełączyć się, wejść w „piękny świat i przeżywać czyjeś role na scenie”, ale nie umiałam przeżywać swoich prawdziwych emocji.

Zmuszałam swoje ciało do treningów po 10 godzin dziennie, aż do wyczerpania, ale nie słuchałam go.

Rozumiałam, że potrzebuję pomocy, ale w dalekich latach 90. nie było psychoterapeutów. Zabrnęłam w ślepą uliczkę. Nie wiedziałam, co robić i kogo prosić o pomoc.

Aż pewnego razu…

W pracy poznałam psychologa HR i dowiedziałam się, że przy Uniwersytecie im. Szewczenki można otrzymać drugie wyższe wykształcenie psychologiczne i że mój dyplom pedagogiczny wystarcza, żeby tam się dostać. Był to jeden z pierwszych niepaństwowych fakultetów. 

Ucząc się, zrozumiałam, że wszystkie moje problemy  można wyjaśnić i rozwiązać. Ponadto, okazało się, że istnieje jeszcze taki kierunek jak…  Zgadnijcie?

Tak, właśnie! Terapia zorientowana na ciało i terapia tańcem i ruchem!

Moja radość nie trwała jednak długo.

W całej Wspólnocie Niepodległych Państw nie było nawet jednego specjalisty w tej, a zresztą również w żadnej innej dziedzinie psychologii.

Pierwszy kurs nauczający terapii tańcem i ruchem prowadzony przez trenera z WNP wyglądał następująco: wykonywaliśmy dziwaczne ćwiczenia taneczne, a zamiast terapii, metodyki i wyjaśnień, usłyszeliśmy słowa: „musicie w tym pobyć”. 

Z tej nauki wyciągnęłam dwa wnioski:

Pierwszy – sama tak nigdy nie będę nauczać;

Drugi – za wszelką cenę będę szukać zachodnich nauczycieli, którzy mają tradycje i standardy w nauczaniu.

No i daj nam się uczyć, prymusom… Można podziękować niebiosom, że żelazna kurtyna opadła i zaczęli przyjeżdżać zachodni trenerzy, którzy chcieli pomagać i uczyć. Wszystkie zarobione pieniądze wydawałam na szkolenia u takich trenerów. 

Uczyłam się, przepracowywałam własne traumy i problemy bez żadnego systemu, od jednego szkolenia do następnego. Nie zamierzałam nikogo leczyć, a tym bardziej nauczać.

Na bazie swojej szkoły flamenco, bo to był mój pierwszy biznes, utworzyłam grupę-laboratorium, w której dzieliłam się z innymi osobami zainteresowanymi samorozwojem tym, czego się uczyłam. 

Coraz bardziej mnie pociągał proces terapeutyczny, a projekt związany z choreografią zakończył się. Szkoła flamenco została zamknięta, a pojawiło się centrum psychologii ciała i ruchu.

Wkrótce dołączyli psycholodzy, którzy chcieli uczyć się właśnie terapii tańca i ciała. Ponieważ nie miałam wtedy jeszcze wystarczająco dużo doświadczenia, żeby nauczać psychologów, to stworzyłam stowarzyszenie, żeby móc zapraszać najwyższej klasy amerykańskich i europejskich trenerów.

Uczyłam się sama. Uczyłam się uczenia. Uczyłam się przyjmowania, bycia opiekuńczą, zagłębiałam się w zawód psychoterapeuty.

Miałam wielki zaszczyt uczyć się u trenerów o światowym poziomie

Bardzo chciałam dotrzeć do istoty zagadnienia.

Codziennie pracowałam indywidualnie oraz z grupami. W moim arsenale były setki ćwiczeń, praktyk, tysiące arkuszy teorii, ale nie miałam wspólnego dla nich systemu, czyli również zrozumienia, jak zbudować proces terapeutyczny: od czego zacząć, co robić/czego nie wolno robić i w jakiej sytuacji. 

Dlatego też mocno się poświęcałam, wiele rzeczy robiłam intuicyjnie, dosłownie „wyciągałam z problemów” klientów i grupy na sobie. Wszyscy wychodzili zadowoleni, a ja padałam z nóg po każdym treningu. Pewnego razu poważnie zachorowałam, z zagrożeniem utraty życia. 

Nieusatysfakcjonowanie było wzmocnione tym, że  80% pierwszych absolwentów w  terapii tańcem i ruchem nie pracowało z klientami. Uważałam, że to moja wina. Jeśli moi uczniowie nie mogą efektywnie pracować, to znaczy, że ja coś robię nie tak.

Z superwizji w trakcie nauki korzystałam wyłącznie u wykładowców zachodnich. Kogoś „swojego” nie miałam pod ręką. Nie miałam możliwości w dowolnym momencie poradzić się kogoś bardziej doświadczonego, tak jak teraz mogą to zrobić moi studenci czy absolwenci.

Byłam pierwszą osobą, która zajmowała się rozwojem metod związanych z ciałem, a także byłam w awangardzie rozwoju psychoterapii na całym terenie byłego ZSRR.

Każdy przyjeżdżający trener był na wagę złota, ale oni przyjeżdżali i wyjeżdżali. Nikt nie pomagał powiązać tej całej pięknej, chociaż rozproszonej wiedzy i ich doświadczenia.

Musiałam sama się we wszystkim połapać, ustrukturyzować to i uporządkować. Poznawałam metodę za metodą, ale w każdej z nich z osobna jakby czegoś mi brakowało. Brakowało zaś wspólnego, skomponowanego systemu wiedzy i kierowania procesem terapeutycznym – prostej struktury osobowości i tego, jak to wszystko powiązać z ciałem. 

Trzeba było dużo myśleć, eksperymentować, przerabiać, sklejać i odrzucać. W ten sposób, metodą prób i błędów, stopniowo w mojej głowie ułożyły się wszystkie puzzle.

Z jakimi problemami się spotykałam i z jakimi spotykają się psychoterapeuci:

Psycholodzy uczeni są nie pracy z klientem, ale metody, a to nie jest to samo.

Psycholodzy ciągle uczą się, dlatego że w każdej metodzie czegoś brakuje (a brakuje integralności).

Tę wiedzę, która istnieje, nie każdy jest w stanie zebrać i uporządkować w przejrzystą kolejność działań. W głowie często panuje zamęt od ilości wiedzy, praktyk, ćwiczeń, ale nie ma jasnego systemu co, kiedy i w jakim celu stosować.  

W większości metod nie ma jasnych kryteriów, jak sprawdzić czy rzeczywiście problem klienta został rozwiązany i dlaczego w ciągu tylu lat problem się nie rozwiązuje.

Niestety, z tego powodu usługi psychologów nie zawsze są bezpieczne, a często też są mało skuteczne dla klienta, a to przecież jego czas, siły, pieniądze, nadzieje i cierpienia.  

Szczerze chcąc pomagać ludziom, psychologowie często sami poświęcają siebie, silnie się wypalają i męczą. Częściej pracują intuicyjnie, „wynosząc klientów na sobie” jak rannych z pola bitwy, niż rozumieją, dokąd zmierzają i co i w jakim celu robią. Jeśli mają szczęście, to się im udaje.  

Zarabiają też znacznie mniej, niż sami inwestują w naukę i własny rozwój.

Jak psychologia doszła do czegoś takiego?

Próby pomocy przy radzeniu sobie z problemami psychologicznymi, które stymulują rozwój i praktykę w  psychologii istnieją już ponad 100 lat. Wraz z pojawieniem się wiedzy o człowieku i dostrzeganiem istoty problemu przez poszczególnych autorów pojawiały się też różne metody, z których każda proponowała swoje wyjaśnienie przyczyn, które wywołują problemy, strukturę osobowości (większość metod jej nie ma) i narzędzia do rozwiązania problemy (co należy zrobić).  

Z czasem metody naukowe podzieliły się na trzy kierunki: werbalne oraz te, związane z ciałem i sztuką, zgodnie z czterema poziomami odbioru: racjonalnym, emocjonalnym, obrazowym i odbieraniem ciałem.

Osoby, które nie idą drogą naukową, zajmują się tak zwanymi praktykami energetycznymi i ezoterycznymi. Ich zadanie polega również na sprowokowaniu silnych emocji i zanurzeniu się w traumatycznych wspomnieniach, ale przyczyny problemów wyjaśniane są karmą, przeznaczeniem, poprzednimi wcieleniami itd., a żeby pozbyć się ich należy zreperować czakry, karmę, ród, aurę, przenieść energię itp. Zapalane są świece, odbywają  się wróżby z kart tarota, sporządzane są układy rodów, krzyczy się, wchodzi do astralu itp. 

Ponieważ już dawno jest jasne, że wszystkie problemy wywodzą się z przeszłości, z dzieciństwa, to niezależnie od dziedziny i metody wszyscy mamy jeden cel – dostać się do traumatycznych wspomnień z przeszłości, znaleźć przyczynę i zaproponować rozwiązanie, w zależności od tej koncepcji, o której było powiedziane wyżej. Wszystko to jest związane z przeżywaniem negatywnych silnych emocji przerażenia, złości, urazy, wstydu, winy, rozpaczy, samotności, bezradności itp.

Każda metoda/kierunek nalega, że właśnie przy jej pomocy można rozwiązać czyjeś wszystkie problemy.

Teraz jednak jestem całkowicie pewna: odkrycie traumy nie oznacza jej wyleczenia!

Niestety mit, że wejście w traumę (wprowadzenie klienta w silne przeżycia) jest właśnie psychoterapią, do tej pory panuje w głowach większości specjalistów. 

Niestety mit, że pomocą jest właśnie sformułowanie rozwiązania problemu, zrozumienie przyczyny lub powstanie nowego przekonania trzyma w iluzji wielu specjalistów. 

Pogląd, że ciągle  medytując albo też  zajmując się praktykami energetycznymi lub praktykami ciała możesz emocjonalnie poradzić sobie z każdą sytuacją jest kolejnym mitem.  

Tak, niestety to są mity. Każda metoda ma narzędzia do odkrycia traumy: metody werbalne robią to przy pomocy pytań, te związane z ciałem przy pomocy praktyk oddechowych i cielesnych, terapie sztuką zaś przy pomocy rysunków, gier czy piasku.

Osobie z traumą to nie wystarcza. Ponieważ trauma to połączenia neuronowe/sieć w mózgu, system przekonań i samooceny, przyzwyczajenia w ciele, hormony, zachowanie i charakter. Za każdym razem trauma wyzwalana jest całkowicie, ale nie jest deaktywowana, ponieważ praca przeprowadzana jest wyłącznie na jakimś jednym poziomie.

Nie możecie otworzyć zamek kluczem lecz cały czas grzebiecie w nim wytrychami.

Psycholog werbalny odsyła klienta do psychologa ciała i na odwrót, Ludzie latami biegają na ustawienia itp., ale ból nie mija.

– „Rozumiem przyczyny, wiem, kto jest winny i co należy zrobić, ale w moim życiu niewiele się zmieniło”.

– „Wiem, że muszę wybaczyć, odpuścić, zwiększyć samoocenę, ale JAK?” – tak mówią ludzie.

-„Codziennie medytuję, tańczę, oddycham, biegam z jednych zajęć na drugie, ale problemy ciągle powracają. Co robię nie tak?” itp. 

W rozpaczy idą naprawiać karmę.

Reputacja zawodu jest mocno nadszarpnięta.

Jeśli terapia jest mało skuteczna, to tak, gwarantuje psychologowi pracę, ale klient zmuszony jest do dziesiątków lat cierpień. 

Wiele osób przeżyło rozczarowanie i są pewni, że „psychologowie nie są pełnowartościowymi lekarzami, a tylko ciągną pieniądze, zaś nie potrafią pomóc” (tak jak niby lekarze mogą?). „Od nich robi się tylko gorzej, rozgrzebują przeszłość, a sami nie wiedzą, co robić” itp.

Kto jest temu winny i co robić?

Dzieje się tak, oczywiście, nie dlatego, że psycholodzy świadomie szkodzą ludziom; wiedzą, jak pomóc, ale ukrywają prawdę. Nie, nie, nie. Robią właśnie to, czego ich nauczono. 

Po prostu pracując z jedną metodą, na jednym poziomie odbioru, cały czas załączamy doświadczenie traumatyczne, ale nie możemy go deaktywować, ponieważ trauma jest zapisana jednocześnie na wszystkich czterech poziomach.

Rozpatruję problem z punktu widzenie wykładowcy, który powinien odpowiedzieć na pytania studentów, specjalisty, który każdego dnia szuka sposobów, aby pomóc konkretnej osobie i z punktu widzenia klienta, który jest zmotywowany, ale nie otrzymuje pomocy w jednym miejscu, a musi tracić mnóstwo lat, sił i pieniędzy na rozwiązanie swojego problemu.  

Pierwszy problem: tradycyjne podejście akademickie nie jest skuteczne

  • Do tej pory zwolennicy podejścia akademickiego nie ustalili: kim jest po prostu psycholog, psycholog kliniczny, a kim psychoterapeuta, jakie są między nimi różnice i kto ma jakie uprawnienia;
  • Czyli nie wiadomo, czego kogo uczyć, na czym polega ich pomoc i jak utrzymać granicę pomiędzy konsultacją a psychoterapią;
  • W rezultacie starego podejścia akademickiego, w którym teoria i praktyka są rozdzielone, psycholog po 5 latach nauki w uniwersytecie wychodzi z niego całkowicie niezdolny do zarabiania w zawodzie i musi znowu tracić czas i pieniądze na poznanie poszczególnych metod;
  • Jak już wyjaśniliśmy – metody są rozproszone, każda z nich chce być uznawana za unikalną i jedyną, ale jak przy tym pokazała praktyka: żadna metoda nie może rozwiązać jakiegokolwiek problemu klienta, ponieważ każda z nich pracuje tylko na jednym lub dwóch poziomach odbierania;
  • Z tego powodu jakość usług terapeutycznych pozostaje  przygnębiająco nieskuteczna, zaś praca psychologa jest mało efektywna i niebezpieczna zarówno dla klienta, jak i dla specjalisty;

Problem drugi: opór „starego”

  • na podstawie metod klasycznych została już stworzona ogromna infrastruktura biznesowa do nauczania i licencjonowania. Zostały napisane książki, prace doktorskie, założono katedry i instytuty.
  • wspólnoty zawodowe poszczególnych metod ściśle strzegą swoich granic, co doprowadza do braku chęci dostrzeżenia rzeczywistości.  
  • w rezultacie nie metoda jest dla klienta, a klient dla metody, to on musi biegać od specjalisty do specjalisty z nadzieją, że któraś z metod mu pomoże. 
  • to nie metoda pomaga psychologowi w pracy, ale psycholog staje się zakładnikiem metody albo tak jak potrafi, łączy różne metody po kryjomu sam, żeby nie drażnić guru metod klasycznych.

Co w rezultacie otrzymuje klient, czyli osoba, która poszukuje rozwiązania swoich problemów?

Musi on biegać pomiędzy różnymi psychologami lub ezoterykami, którzy pracują w różnych metodach i ciągle przeżywać silne negatywne emocje. W efekcie każdy z nich „grzebie” w jego problemach po swojemu. Klient traci mnóstwo sił, pieniędzy i czasu, ale jak się okazuje  problemy wracają, zaś jego stan emocjonalny czasami jest gorszy po terapii/seansach energetycznych niż bez nich. 

Co w rezultacie otrzymuje psycholog?

Część psychologów zostaje zwolennikami jednej metody klasycznej i święcie wierzy, że jeśli metoda nie pomaga, to klient sam jest winny, dlatego że nie chce się zmienić.  

Część specjalistów jednak dostrzega, że każda metoda pomaga w rozwiązaniu jedynie osobnych kwestii, dlatego też wysyłają klienta w opisaną wyżej drogę, a sami uczą się innych metod, starając się je łączyć, co jest dosyć trudne. 

W rezultacie takiego łączenia pojawiły się nowe, tak zwane, metody zintegrowane. One bardziej kompleksowo podchodzą do kwestii rozwiązania problemu i to jest plus. Jednak z reguły sami autorzy szukają alternatywy na tym samym poziomie odbioru, czyli metody werbalne łączą z werbalnymi, te, związane z ciałem, z takimi samymi, twórcze, z twórczymi, energetyczne z ezoteryką.

Na początku szłam podobną drogą

Moje nazwisko na Ukrainie ponad dwadzieścia lat było powiązanie z terapią tańcem i ruchem i z terapią ciała. Jestem czołową specjalistką w tej dziedzinie. O psychologii ciałą wiem wszystko, co jest możliwe. W poszukiwaniu skutecznych rozwiązań połączyłam ze sobą takie metody jak: zorientowaną na ciało terapię Reicha i Lowena, terapię tańcem i ruchem, tanatoterapię Baskakowa, terapię dźwiękiem, terapię śmiechem i terapię  uświadomienia ciała, uzupełniłam to dyscyplinami somatycznymi Thomasa Hanna, metodą świadomego ruchu Moshego Feldenkraisa i systemem analizy ruchu Laban/Bartenieff. W razie konieczności metody związane ze sztuką wykorzystywałam w połączeniu z metodami ciała.

Do dzisiaj jestem przekonana, że bez pracy z ciałem praca psychoterapeuty jest mało skuteczna, ponieważ osobowość „żyje” w ciele i jest całkowicie związana z jego przejawami. Ciało jest doskonałym produktem ewolucji, ma swoją własną mądrość i cały czas kontaktuje się z nami poprzez odczucia, komfort i dyskomfort, ból, choroby, a naszym zadaniem jest tylko nauczenie się tego języka. Ciało jako pierwsze zapamiętuje doświadczenie i jako ostatnie się z niego uwalnia.  

Tej wiedzy okazało się, że jest za mało, żeby całkowicie rozwiązać problem, z którym ktoś się do nas zwraca, ponieważ większość moich klientów miała w przeszłości ciężkie traumy psychologiczne, a one porażają wszystkie poziomy, a nie tylko ciało. 

Dlatego też równoległe nauczyłam się metod werbalnych  EMDR i Schema therapy i przekonałam się jak ważna jest struktura, zrozumienie i racjonalność. Jednak bez pracy z ciałem jest to niebezpieczne i nieprzyjemne.

Łączyłam metody ze sobą i pracowałam na nich osobno. Próbowałam. Eksperymentowałam…

Oto, do jakiego w końcu doszłam wniosku!

Głowa, ciało, emocje i duchowość są jednakowo ważne. Ważna jest zarówno struktura, jak i proces. Obecnie nauki posiadają dostatecznie dużo wiedzy o różnych poziomach, żeby przywrócić osobie  intergralność. Tę wiedzę należy zebrać we wspólny system.

Kiedy doszłam do takiego zrozumienia i uporządkowałam całą wiedzę z dziesięciu przyswojonych metod w całościowy system, zmieniło to kardynalnie jakość mojej pracy, życia oraz wykładania.  Z żadnej z dziesięciu metod  nie skorzystałam w pełnym zakresie, z każdej brałam wyłącznie najlepsze rzeczy, a co nie działało, bezlitośnie odrzucałam.

Stopniowo pojawiało się zrozumienie:

  • jak połączyć psychikę z ciałem i pracować całościowo;
  • jak stworzyć całościowy system procesu terapeutycznego, każdego poszczególnego etapu, co i kiedy należy robić;
  • trzeba było sporządzić dla klientów i studentów instrukcje krok po kroku, protokoły, algorytmy „Weź i zrób”, żeby złagodzić stan i proces;  
  • nie jest ważna osobista opinia wykładowcy, a obiektywne kryteria prawidłowości procesu terapeutycznego, przy pomocy których zarówno terapeuta, jak i klient mogą sprawdzić, czy naprawdę tej osobie pomaga to, co robimy;
  • żeby pomóc klientom, którym było ciężko zidentyfikować i wyrażać emocje, trzeba było określić i stworzyć markery i algorytmy, według których terapeuta mógłby nauczyć klienta rozumieć, co ten czuje i bezpiecznie dla siebie oraz osób w jego otoczeniu wyrażać emocje, kierować zachowaniem i swoimi myślami;
  • potrzebna jest struktura osobowości tak prosta, żeby klient mógłby z nią pracować i po raz pierwszy struktura jest adaptowana do ciała;
  • z różnych metod wybrano te najlepsze i stworzono narzędzia autorskie oraz ćwiczenia służące nauczeniu klienta nowych reakcji, autopomocy i samoregulacji zarówno podczas, jak i pomiędzy sesjami;

Te same narzędzia stosuję sama i zalecam psychoterapeutom do profilaktyki wypalenia zawodowego.

Tak pojawiło się nowe podejście, nowa metoda, nowa koncepcja i nowe rozwiązanie – Consonance Therapy

W roku 2020 zarejestrowałam metodę na Ukrainie pod nazwą Terapia Konsonansowa i już preszłam przez procedurę opatentowania jej w Polsce.

W metodzie tej proponuję:

  • innowacyjne podejście w psychoterapii różnych typów traumy. Żeby problem został rozwiązany i już nie powracał, niezbędne jest całkowite odbudowanie osobowości.
  • powinien być jeden psychoterapeuta, który opanował różne narzędzia/metody w jednym miejscu i odbudowa osobowości powinna zachodzić  jednocześnie na wszystkich poziomach takich jak: świadomość racjonalna/przekonania; myślenie obrazowe/ wspomnienia/ znaczenia/ duchowość; emocje/reakcje/zachowanie; ciało/odczucia/ruchy/dżwięk. Powinien on rozumieć cały proces i wiedzieć, co robić na każdym poszczególnym etapie i posiadać niezbędne umiejętności do pracy z różnymi rodzajami traumy psychicznej.
  • możliwość uniknięcia oporu i miękkiego „wejścia przez otwarte drzwi” problemu;
  • nową koncepcję osobowości w podejściu społeczno-psychologicznym;
  • kryteria mentalne i kryteria związane z ciałem dla sprawdzenia prawidłowości procesu terapeutycznego i odbudowy osobowości;
  • zdrowe wzorce osobowości w ciele, ich powiązanie z potrzebami bazowymi i strukturą osobowości;
  • przejrzystą strukturę i kolejność działań w indywidualnym i grupowym procesie terapeutycznym;
  • algorytmy i schematy przepracowania traumy psychicznej: traumy pojedynczej, dziecięcej traumy rozwoju, prostego i złożonego PTSD, skomplikowanego przeżywania odejścia kogoś;
  • markery identyfikacji emocji i algorytmy ich bezpiecznego wyrażenia;
  • umiejętność czytania języka ciała i powiązania tego, co słyszymy z tym, co widzimy i korzystania z podpowiedzi ciała w procesie terapeutycznym;  
  • nową, prostą strukturę osobowości po raz pierwszy w światowej psychotarapeutycznej praktyce zaadaptowaną w ciele, co sprawia, że jest naprawdę realna i daje możliwość sprawdzania w ciele wszystkich zmian, które zachodzą w osobowości na każdym etapie;
  • narzędzia twórcze i te związane z ciałem do pracy z emocjami: oddech, dźwięk, śmiech, ruch, twórczość (rysunek, glina, metaforyczne karty asocjacyjne, taniec i inne);
  • podejście kliniczno-pedagogiczne – terapeuta nie leczy pacjenta, a współpracuje z jego Dorosłą Częścią. Na spotkaniach nie tylko pomaga on klientowi przepracować traumatyczne doświadczenie, ale uczy go higieny psychicznej i dostarcza narzędzia do samopomocy na wszystkich czterech poziomach, co przyspiesza proces stawania się dorosłym i samodzielnym.

I system zadziałał!!!

Moi klienci otrzymują stały rezultat przy rozwiązywaniu swoich problemów.

Problem nie wraca. Psychoterapia ma jasno określony plan i jego zakończenie.

Proces przeprowadzany jest ostrożnie i bezpiecznie.

80% moich studentów i absolwentów pracują w psychoterapii.

Przestałam czuć zmęczenie i wypalenie i mogę sama sobie pomóc w dowolnym momencie.

Stworzyłam takie nauczanie, o jakim marzyłam sama.

Ustrukturyzowałam swoje materiały w kursie edukacyjnym „Od psychologa do psychoterapeuty” , w którym uczestniczą psycholodzy z 10 krajów. Ten kurs na razie prowadzę sama, ponieważ to dopiero początek rozwoju metody i potrzebny jest czas, żeby wyedukować większą liczbę  psychoterapeutów i zrobić z nich przyszłych wykładowców i supervisorów. W planach jest dzielenie się tą metodą i rozszerzenie wspólnoty jej sympatyków.

Moje życie kardynalnie zmieniło się na wszystkich poziomach.

  • wszystko, czego uczę, stosuję sama dla siebie i dla swojej rodziny;
  • udało mi się połączyć dwa ulubione zawody i stworzyć coś nowego –  taki bonus za poświęcony wysiłek;
  • pomogłam dużej liczbie osób zmienić jakość ich życia;
  • oczywiście, moje dochody nie są kosmiczne, ale jestem cieszącym się powodzeniem i wysoko opłacanym specjalistą.
  • sama reguluję liczbę klientów.

Jest jednak za wcześnie, by spocząć na laurach! Rozwój trwa w nowej dziedzinie!

  • przekazałam absolwentom terapii tańcem i ruchem stowarzyszenie, zamknęłam projekt nauczania terapii związanych z ciałem;
  • rozwijam teraz metodę consonance therapy, dzielę się wiedzą i doświadczeniem, uczę terapeutów consonance;
  • całą rodziną przeprowadziliśmy się do Polski, która jest ojczyzną mojego ojca;
  • już try  lata mieszkam w Warszawie, uczę się języka polskiego i rozpoczynam pracę z polskimi klientami;
  • nauczam na razie wyłącznie w języku rosyjskim, w perspektywie mam nadzieję dzielić się doświadczeniem i metodą z polskimi i europejskimi kolegami i koleżankami;
  • przeniosłam nauczanie do internetu, co okazało się skuteczne i sprawiło, że jest dostępne dla większej liczby osób z całego świata;

Żeby pracować z klientami na wysokim poziomie, nie potrzebny jest jakiś specjalny talent, sto kursów i 15 lat nauki, natomiast potrzebne są:

Z waszej strony –  silne i niezłomne pragnienie:

  • bycia psychoterapeutą i zgłębienia tajników zawodu;
  • pracowania całościowo, na wszystkich poziomach, pomagając ludziom odzyskać wewnętrzny konsonans/harmonię;
  • pomagania ludziom z troską i opieką, ale jednocześnie głęboko i na wysokim poziomie;
  • dowierzania nie tylko własnej intuicji, ale świadomego rozumienia co i dlaczego robisz, dokąd zmierzasz i jaki będzie rezultat;
  • posiadania praktycznych narzędzi, instrukcji krok po kroku, protokołów, algorytmów i spójnego systemu do pracy;
  • uporządkowania wiedzy teoretycznej i  rozproszonych umiejętności i przekucie ich w doświadczenie praktyczne;

Otrzymacie ode mnie:

  • całościowe, innowacyjne podejście;
  • spójny system, instrukcje krok po kroku i algorytmy;
  • kryteria związane z psychiką i ciałem dla sprawdzenia prawidłowości przeprowadzenia procesu terapeutycznego;
  • strukturę osobowości zaadaptowaną w ciele;
  • Ćwiczenia? – Oczywiście. Nauczycie się ich świadomie używać i łączyć między sobą, żeby proces był spójny i organiczny;

Najprzyjemniejszą nagrodą są słowa moich studentów: „Wreszcie mam wszystko, żeby po prostu pracować”.

Chcę podzielić się z wami tym, co wiem i sama stosuję. Jestem pewna, że prawidłowe działania przyniosą korzyść innym, zmienią generalnie nastawienie do zawodu, dadzą wam satysfakcję z pracy, zwiększy się też wasza renoma i wartość jako specjalisty!