„ANTY NAUCZANIE SIĘ” – jak czerpać korzyści z negatywnych doświadczeń
Tym, którzy nie znają odległych lat 90., trudno sobie wyobrazić, jak bardzo odczuwalny w tamtych czasach był brak psychologów, a zwłaszcza trenerów, od których można się było czegoś nauczyć. Niezmiernie brakowało wiedzy.
Psychologowie z byłej stolicy radzieckiej z przyzwyczajenia przypisywali sobie status bardziej doświadczonych i przyjeżdżali do „prowincjonalnego” Kijowa, aby nas uczyć.
Bez pojęcia oraz porównania, jak powinno wyglądać szkolenie, poszłam na swój pierwszy kurs terapii tańcem i ruchem z wielką chęcią poznania tajników tego zawodu.
Jak się zdarza na tym kierunku, nasz trener był psychologiem, tańczył taniec współczesny i improwizację kontaktową, którą dla nas zaprezentował jako terapię tańcem i ruchem (DMT).
Krótko mówiąc, szkolenie wyglądało następująco: praktykowaliśmy techniki tańca współczesnego, improwizacji kontaktowej oraz ruchu autentycznego, przeżywaliśmy każde z naszych doświadczeń, jednak nikt dla nas nie pomógł przeanalizować zrobionych praktyk, pomijając samo szkolenie i przekazywanie wiedzy, którego zwyczajnie nie było.
Na pytanie:
„Przeżyłam to i owo, co to oznacza, jak mam tę informację wykorzystać w pracy z klientem?”
Padałała się odpowiedź:
„Proszę pobyć z tym uczuciem.”
Pobyłam, potem zapomniałam i tak w kółko.
W 30-osobowej grupie było tylko 5 psychologów, którzy chcieli nie tylko przeżyć swoje doświadczenie, ale także nauczyć się czegoś zawodowo. To irytowało trenera, który, jak wiadomo, znał wiele różnych technik, ale niezupełnie wiedział, w jaki sposób można je wykorzystać. Powodem tego nie była jego głupota, tylko niewiedza oraz brak doświadczenia zawodowego oraz w szkoleniu innych osób. Nasza piątka denerwowała również uczestników, którzy lubili po prostu „bujać się” w tańcu i przeżywać swoje odczucia. Subtelności metodologiczne tych osób nie interesowały.
Aby nasza piątka zbytnio nie utrudniała szkolenia, trener stosował zwykły szkolny chwyt – skupiał się na czymś, co nas wyróżniało spośród innych osób w grupie i ukazywał to jako negatywną cechę.
W moim przypadku taką „piętą Achillesową” z jego punktu widzenia miał być fakt, iż z pierwszego wykształcenia jestem choreografem. W tym czasie miałam już za sobą ponad 20-letnie zawodowe doświadczenie choreograficzne, ukończoną szkołę baletową oraz wyższe wykształcenie z zakresu tańca klasycznego.
Trener zaczął przypadkowo, a czasem nawet umyślnie zarzucać, że jestem „skazana na piękne ruchy”, że „mało prawdopodobne, iż zostanę terapeutą leczącym poprzez taniec i ruch, ponieważ nigdy nie pozbędę się wyuczonych pozycji baletowych, mam to w krwi” itd.
Jako ofiara sowieckiego systemu oświaty i wychowania na początku ślepo ufałam nauczycielom i starszym osobom, ponieważ wzbudzali „szacunek” i wydawali mi się nieomylnie słuszni.
Trenerowi udało się – już nie byłam zła na niego za nieumiejętne przekazywanie informacji i niski poziom szkolenia, tylko na siebie, za zdradliwe ciało, które dalej pięknie się poruszało.
Kiedyś podczas ćwiczeń na szkoleniu upadłam tak, że omal nie skręciłam karku, a nauczyciel nawet nie podszedł, aby pomóc. Przez miesiąc nosiłam kołnierz szyjny. dotychczas odczuwam konsekwencje tej walki z moim ciałem.
Dwa lata po tym „anty szkoleniu” nadal dosłownie walczyłam ze sobą, z moim ciałem, z ruchami, których znałam tysiące i mogłam wyrazić dowolne emocje poprzez taniec. Stworzyłam dziesiątki ciekawych obrazów jako solistka zespołu, aż zabrnęłam w ślepy zaułek. Krytykowałam siebie w rozpaczy.
Po ukończeniu tego szkolenia dostałam się na inne w ramach projektu organizowanego przez brytyjski konsulat w Kijowie wraz z Brytyjskim Stowarzyszeniem Psychoterapii Tańcem i Ruchem, gdzie pojęłam różnicę między improwizacją a terapią, między nauczycielami z „szkoły sowieckiej” a poziomem nauczycieli z Europy.
Czy żałuję tego „anty doświadczenia”?
W żadnym wypadku!
To było traumatyczne, ale niezwykle cenne przeżycie, dzięki któremu wyciągnęłam bardzo ważne i fundamentalne wnioski, które stały się podstawą mojego rozwoju zawodowego, przede wszystkim jako wykładowcy.
Podjęłam następujące decyzje, ustaliłam zasady, którymi nadal się kieruję:
Pozwalam również sobie wyjść z dowolnego związku lub doświadczenia, jeśli nagle zorientuję się, że jestem w złym miejscu, nie spełnia ono moich oczekiwań lub więcej mi nie służy. Od tamtego czasu nie ma dla mnie błędów – jest doświadczenie, które mogę przeanalizować i czerpać z niego korzyści, co jest najważniejsze.
Czy przeżyłeś/ -aś jakieś negatywne doświadczenia, w efekcie których odniosłeś/-aś korzyści?