„Ze swojego doświadczenia kontaktu z psychologiem z dziedziny psychoanalizy powiem, że bardzo smutno wygląda sytuacja z wyjaśnianiem trudności i efektów ubocznych terapii. Wszyscy słyszeli stwierdzenie, że psycholog pomoże, że można się do niego zwracać z każdym problemem i na pewno nie zaszkodzi. A przecież jest to jawna obłuda. Robi się gorzej, problemy nie są rozwiązywane i po prostu można ześwirować. W trakcie 288 godzin terapii przeżywałam straszne emocje, które bardzo mocno niszczyły i w rezultacie zniszczyły dużą część mojego życia i życia mojej rodziny. Zrezygnowałam z pracy, ze swojego ukochanego biznesu, impulsywnie wydałam prawie cały swój NIEMAŁY kapitał, omal nie zabiłam własnego dziecka, zaczęłam bić się młotkiem po głowie itd., itp. Cały czas mówiono mi, że następuje progres i że doznam ulgi. Już teraz wiem, że ulgi doznam tylko, kiedy zobaczę trup swojego psychologa i to wcale nie jest śmieszne… Najważniejsze zaś jest, że wszystko to nie przyniosło mi niczego dobrego. Nie będzie też takie łatwe podanie psychologa do sądu i pewnie to się nie uda. Jesteście niezłymi skurw…mi, a ktoś kto jest w rozpaczy może na was trafić i sam sobie zniszczyć życie. Jesteście gorsi niż sekta albo sami jesteście właściwie totalitarną sektą, którą kieruje wujek Freud”.
Nie znam tej kobiety, ale jest mi bardzo przykro, że ma takie doświadczenie.
Jako klientka sama miałam podobne doświadczenie w metodzie związanej z ciałem. Kiedy ktoś „rozgrzebał cię”, wpadłaś w traumę i słyszysz: „bądź w tym”. Pytasz, co masz z tym robić, a ktoś ci mówi „jeszcze nie wszystko rozumiesz, odpowiedź nadejdzie sama…” i inne brednie z mądrą miną, żeby nikt się nie domyślił, że on sam nie wie, co z tym zrobić. To doświadczenie nauczyło mnie, jak nie powinno się pracować.
Niestety, często słyszę słowa prawdziwego rozczarowania, urazy, złości i oburzenia, że psycholodzy nie tylko nie pomagają, a czasem nawet szkodzą i nie ponoszą za to żadnej odpowiedzialności (chociaż lekarze, prawnicy i nauczyciele… również jej nie ponoszą). Martwię się jednak moim zawodem i sytuacją, która w nim panuje. Bardzo jest mi przykro z powodu takich praktyk psychologów i tej złej reputacji, która coraz mocniej przylega do psychologów na świecie. Na przykład, w Polsce mówi się o tym już na poziomie państwa. Zawsze się dużo uczyłam, długo nie mogłam się zdecydować czy wejść w psychoterapię (praca z traumą), bojąc się, że komuś zaszkodzę i dlatego też pragnęłam dokopać się do samego sedna, żeby moja praca była bezpieczna, przynosiła realne korzyści ludziom i żebym sama mogła sobie pomóc, a nie chodzić do terapeutów.
Po przejściu tej długiej drogi, doszłam do poniższych wniosków: Nie roszczę sobie wyłączności na prawdę, jest to tylko moje doświadczenie praktyczne:
- przygotowanie akademickie psychologów w ogóle nie daje żadnej możliwości rozpoczęcia pracy po uniwersytecie – jest to jeden z najbardziej niepotrzebnych kierunków wykształcenia na rynku edukacyjnym z punktu widzenia umiejętności praktycznych. Dopiero po 5 latach zaczyna się poszukiwanie własnej drogi w tym zawodzie. Jednakże nie ma wątpliwości, że wiedza teoretyczna jest bardzo ważna;
- na szczycie piramidy pokarmowej są klasyczne, stare metody: analityczne, werbalne, później jeśli bierzemy pod uwagę popularność, mamy mało efektywne, ale efektowne metody związane ze sztuką oraz na końcu trudne do opanowania i dlatego mniej popularne metody związane z ciałem;
- każda klasyczna metoda psychologiczna jest dobra sama w sobie jako rozwijająca, ale nie terapeutyczna (osobno napiszę, jaka jest różnica), ponieważ nie przynosi stałych zmian i rezultatów klientowi z traumą. Dlaczego?
- to nie jest ani dobre, ani złe, po prostu wszystkie klasyczne metody akademickie zostały stworzone bardzo dawno i na podstawie wtedy dostępnej ograniczonej wiedzy o człowieku, fizjologii, psychice, traumie psychicznej, które pomagały jakoś wyjaśnić problem, ale nie rozwiązać go (np. Freud pracował z zaburzeniami seksualnymi kobiet i przez ten pryzmat wyjaśniał wszystkie problemy człowieka);
- większość współczesnych metod/podejść przychylnie patrzy na integrację starej i nowej wiedzy i narzędzi, dlatego też mają szanse stać się bardziej skuteczne (EMDR czy terapia schematów stworzone zostały na podstawie kilku metod werbalnych, koncepcje zostały udoskonalone i wzmocnione nową wiedzą i doświadczeniem);
- w ciągu ostatnich 30 lat pojawiła się poważna wiedza o tym, jak funkcjonuje mózg, jak tworzy się trauma psychiczna i jaki ma wpływ na ukształtowanie osobowości, jej zachowanie, emocje i ciało. Dlatego też, według mnie, właśnie metody skoncentrowane na traumie, mają szansę rzeczywiście komuś pomóc w rozwiązaniu problemu, bo przecież większość osób, które zwracają się o pomoc do psychologa ma właśnie traumę psychiczną;
- najbardziej negatywne skutki pracy psychologa pojawiają się wtedy, kiedy uwierzył on we wszechmocność jednej metody klasycznej i nie chce uznać, że ta metoda nie zawsze działa i ciągle upycha problem w metodę, czyli „rozgrzebuje rany” i daje nadzieję klientowi, że „kiedyś będzie lepiej”, a niestety, nie będzie i metoda nie pomoże.
- większość praktykujących psychologów idzie jednak drogą łączenia różnych metod w celu rozwiązania różnych problemów i, według mnie, jest to bardziej elastyczne – przecież ludzie są różni i każdy potrzebuje swojego podejścia;
- problem tej drogi polega na tym, że wymaga ona wiele energii, kiedy trzeba mechanicznie łączyć metody i różne narzędzia. Przecież nawet ten sam klient potrzebuje innej metody/podejścia, kiedy przychodzi z innym problemem;
- sytuacja utrudniona jest tym, że mając ogromną liczbę praktyk i ćwiczeń, mało kto ma jasne wyobrażenie tego, co robi i dokąd prowadzi klienta. Mam takie wrażenie, że wielu psychologów na koszt klienta ćwiczy znane im praktyki, nazywając to procesem, ale ja widzę w tym niezrozumienie tego, co należy robić.
Wszystko, co zostało wymienione wyżej, prowadzi do tego, że:
- klient bez traumy wcześniej czy później znajduje odpowiedzi na pytania i usatysfakcjonowany odchodzi od terapeuty;
- często, po wizytach u psychologów, klienci sami zostają psychologami, nie uzyskując dyplomu, argumentując to tak: „ja już tyle wiem, po co mi uniwersytet?”;
- często, po wizytach u psychologów, klienci sami zostają psychologami, nie uzyskując dyplomu, argumentując to tak: „ja już tyle wiem, po co mi uniwersytet?”;
- psycholodzy, którzy nie rozumieją istoty procesu stworzyli mit o tym, że „klienci, którym nie pomagają ich praktyki, sami nie chcą się zmienić”;
- osoba z traumą nie tylko nie otrzymuje pomocy, a częściej szkodzi jej się, ponieważ analiza, praktyki związane z ciałem i ćwiczenia dla terapii sztuką same w sobie nie mają wspólnej wizji i strategii procesu terapeutycznego i tylko aktywują, a nie przepracowują traumę. Taka osoba traci czas, pieniądze i wiarę w rozwiązanie problemu.
- z tego powodu powstał jeszcze jeden mit, że „psychoterapię zawsze można przerwać, ale nie wolno jej zakończyć”;
- większość dyplomowanych psychologów nie pracuje w zawodzie, ponieważ nawet jeśli bez końca się uczą, to nie zawsze mogą sami połapać się, co i kiedy stosować, żeby nie zaszkodzić;
- reputacja zawodu silnie ucierpiała, ponieważ wiele osób jest niezadowolonych z takiej pracy i mają do tego prawo. Nikt przecież nie chce otrzymać usługi o niskiej jakości.
Zarówno jako klient oraz terapeuta sama napotkałam wszystkie wymienione wyżej problemy, przeszłam długą drogę, wiele się uczyłam, opanowałam 10 metod, eksperymentowałam, łącząc je ze sobą, szukałam prawidłowości i algorytmów i w którymś momencie pojawił się spójny obraz całego procesu psychoterapii, algorytmów i narzędzi, które są niezbędne do tego, żeby klient otrzymał stały efekt i terapia miała określone ramy czasowe.
W ten sposób pojawiła się nowa koncepcja i innowacyjna metoda – Consonance Therapy, skoncentrowana metoda pracy z traumą i zasobem na zasadzie „wszystko w jednym”, gdzie praca zarówno z traumą jak i zasobem przeprowadzana jest jednocześnie na wszystkich czterech poziomach odbioru: myślenia racjonalnego i obrazowego, ciała i emocji.
Dla każdego poziomu wyselekcjonowałam najlepsze praktyki i protokoły z opanowanych już przeze mnie dziesięciu metod oraz stworzyłam nowe. Know-how metody to również struktura osobowości, którą przełożyłam na ciało. Język ciała połączyłam ze wszystkimi procesami wewnętrznymi i zewnętrznymi.
Już prawie 30 lat codziennie pracuję z klientem, 15 lat nauczam psychologów i dobrze znam problemy zarówno jednych, jak i drugich. Oczywiście, nie mogę zmienić sytuacji w całej branży psychologicznej, ale czuję, że chcę podzielić się tą wiedzą z tymi, którzy zauważają powagę sytuacji, chcą bezpiecznie pomagać ludziom, pozostać w zawodzie, odnieść sukces i przynieść ludziom korzyść.
Czego uczę terapeutów:
- bezpiecznej pracy na każdej głębokości problemu, z każdym problemem i w jednym miejscu, dobierając zawsze to, co komuś pomoże. Pracować niezwykle dokładnie i bezpiecznie. To jest możliwe!!!
- zrozumieć proces terapii całościowo i każdy jej element z osobna;
- by nie posiadać tylko ćwiczeń, a przede wszystkim strategię, wiedzieć, co robić i, co najważniejsze, dlaczego, żeby nie pobłądzić w labiryntach podświadomości i iluzjach świadomości; żeby po każdej sesji klient czuł się trochę lepiej i z każdym miesiącem zdobywał coraz więcej pewności siebie i mógł na sobie polegać;
- tego, żeby klient miał poczucie bezpieczeństwa, a terapeuta nie bał się i wiedział, jak pracować nawet z najbardziej trudnym pacjentem i w dowolnym momencie mógł wyjaśnić, co i dlaczego robi i jaki efekt otrzyma klient.
Ja sama tak pracuję i właśnie tego uczę psychoterapeutów.
Wróćmy do pytania postawionego w tytule: „Kto odpowiada za to, że usługi psychologiczne często nie przynoszą rezultatu?”
Jestem pewna, że żaden specjalista nie trafił do zawodu, żeby świadomie szkodzić klientom. Jednak niestety w każdym zawodzie napotykamy wołającą o pomstę do nieba niekompetencję, zaniedbania czy obojętność. Specjalistów jest wielu, ale profesjonalistów mało!
Osobista odpowiedzialność każdego specjalisty polega na tym, by zakończyć spotkania, jeśli klientowi nie pomaga jego praca lub stan klienta się pogarsza. W innym przypadku jest to już szkodzenie. Klienci również powinni się uczyć tego, żeby zakończyć wizyty, jeśli dana usługa im nie pomaga. Jest to trudniejsze, ponieważ większość ludzi jest przyzwyczajona do wytrzymywania dyskomfortu z powodu traumatyzacji, dlatego też większa odpowiedzialność spoczywa na psychologu.
Z jednej strony nikt nie jest temu winny, tak zdarza się podczas rozwoju. Z drugiej jednak, my wszyscy, psycholodzy i psychoterapeuci, ponosimy osobistą i zbiorową odpowiedzialność za bezpieczeństwo naszych klientów i rozwój całej branży. Za poziom swojego przygotowania, za świadomość i umiejętność wysłuchania opinii zwrotnej od naszych klientów. To ona motywuje nas do rozwoju.
Jest to problem systemowy i jego rozwiązanie jest potrzebne nam wszystkim i każdemu z nas osobna. Jednakże nie jest to szybki proces. Wiele uniwersytetów wprowadza już kursy praktyczne przygotowujące psychologów. Pojawiają się nowe metody oparte na nowych koncepcjach i nowej wiedzy, które integrują to, co najlepsze ze starych metod i proponują nowe spojrzenie na problem. Сonsonance therapy jest jedną z nich.
Jestem pewna, że psychoterapia ma przyszłość. Jest to bardzo ważny zawód, który ma potencjał do wprowadzania rzeczywistych zmian w jakość życia ludzi. Jednak tak, jak cały świat i wszystkie inne branże, my też się zmieniamy. Jest to także bardzo skomplikowany zawód, ponieważ sam człowiek jest skomplikowany, dużo o sobie wiemy, ale wciąż wiele jeszcze nie jest znane, dlatego też metody powinny się rozwijać, zmieniać i adaptować nową wiedzę.
Nie tylko psychologia, ale wszystkie nauki jeszcze wielu rzeczy nie wiedzą, jednakże wyłącznie entuzjazm i zaangażowanie praktyków czy naukowców oraz odpowiedzialność i osobista odwaga do rozwoju, dają nam szanse na sukces.
A co wy myślicie o sytuacji na rynku usług psychologicznych? Mile widziane będą rekomendacje i życzenia, a nie wylewanie brudów na psychologów.