Jak i kiedy podejmować decyzje, żeby nie mieć wątpliwości, czy były słuszne?

Jak podjąć decyzję, żeby nigdy nie mieć wątpliwości, że była słuszna? Nie żałować, że coś się zrobiło lub czegoś się nie zrobiło? Jak podejmować decyzje w odpowiednim czasie, ani za wcześnie, ani też za późno? 

Podzielę się swoim doświadczeniem. 

Pięć lat temu, w trakcie praktyki, pojawił mi się w głowie następujący obraz:

  • …Siedzę na patio na swoim podwórku, jest słonecznie i ciepło, widać kwiaty na klombach, pszczółki latają, trawa jest zielona. Czuję się zadowolona i zrelaksowana. To całkowicie zgadzało się z moim prawdziwym życiem w tamtym okresie. 

Później obraz ten w mojej głowie rozwinął się: 

  • … zwracam uwagę, że na trawniku jest jakiś mały garb… Przyglądam się i widzę, że jest to jakby przykryty trawą właz kanalizacyjny. Podważam go nogą… i znajduję tam ogromny, jak przepaść, dół. Rozumiem, że to nie jest coś, co należy do mnie, ale coś bardzo starego i zapuszczonego… Dół jednak jest na moim podwórku… Poczułam znajome, ale nie skonkretyzowane niebezpieczeństwo. W ciele zaś ścisnął mi się żołądek (jakby nie mógł czegoś strawić), zresztą od dzieciństwa trawi on jedzenie długo i wolno i teraz rozumiem już dlaczego. 

Czuję, że mam w sobie wystarczająco dużo zasobów, żeby odbyć podróż w głąb siebie i dowiedzieć się, co to jest… Po kolei, zwracając uwagę na ciało i obrazy, zadaję sobie pytania i słucham odpowiedzi i przeżywam emocje, które powstają w trakcie tej wewnętrznej podróży

Dochodzę do zrozumienia, że ten dół to są systemy, w których żyłam wcześniej: totalitarny, okrutny, kłamliwy i nędzny system radziecki. Zaś system, w którym żyję obecnie (w 2017 r.) jest niesprawiedliwy, skorumpowany, dwulicowy, nieprzewidywalny i niebezpieczny dla mnie oraz dla moich dzieci…

Pojawiają się wspomnienia i wiedza…moja rodzina mocno ucierpiała przez system totalitarny: od strony mamy dwóch pradziadków zginęło w dwóch wojnach, sześć osób zmarło w czasie Wielkiego Głodu, były też osoby represjonowane. Ze strony ojca były ofiary tragedii na Wołyniu i okupacji radzieckiej. Mój ojciec zginął przez to, że nie przestrzegano przepisów BHP na produkcji, zdarzył się wypadek, uraz głowy i śmierć w wieku 38 lat. 

  • … nie mogłam obronić siebie i swoich dzieci przed niszczącym systemem szkoły, gdzie tak jak w obozie koncentracyjnym jesteś bezradny w obliczu idiotycznego i bezdusznego systemu… przed potworami-nauczycielami, którzy podnoszą sobie samoocenę twoim kosztem i którzy kaleczą psychikę twoich dzieci… 
  • …to wywołuje wiele uczuć, zmian percepcji… ciało zachowuje takie doświadczenie w zbyt wielkim napięciu… w dźwiękach…. poruszając się, wyrażam wszystko, co zgromadziło się we mnie… co przez pokolenia jest przechowywane w pamięci mojej rodziny… wiedza o osobistej, rodzinnej czy narodowej historii stopniowo przekształca się w świadome doświadczenie i przejawia się przez ciało… pojawiają się odpowiedzi na pytania…

 

Wraz z tym jak na powierzchnię wydostawało się przeżywane doświadczenie, zachodziła integracja obrazu… dół znika… ziemia wyrównuje się… Pojawiła się świadoma decyzja o zmianie systemu… świadomym wyjściu z tego, czego nie byłam w stanie zmienić… podjęcie odpowiedzialności tylko za to, na co mogę mieć wpływ, tak jak zawsze robiłam we własnym życiu. 

Czy wcześniej nie zauważałam wszystkich wad systemu? Czy dopiero cztery lata temu zaczęłam się nad nimi zastanawiać? Oczywiście, że nie. 

Zawsze się czułam obco w tym systemie i świadomie, na ile tylko mogłam, nie miałam z nim kontaktu. Nigdy nie pracowałam dla jakiegoś systemu (ani państwowego, ani też korporacyjnego), ale nie da się całkowicie od niego odseparować, jeśli znajdujesz się już wewnątrz. 

Jeszcze dawno temu, w dzieciństwie, miałam taką ideę, że zostałam zgubiona przez przybyszów z kosmosu i że wystarczy tylko poczekać, aż po mnie wrócą, bo przecież nie mogli mnie porzucić tutaj na zawsze… 

Później stworzyłam klomb w tej części podwórka, posadziłam kwiaty jako symbol przepracowanego doświadczenia z przeszłości. I jak sami już wiecie, wyjechałam z kraju. 

Dlaczego nie wyjechałam wcześniej? 

Czasami miewałam takie myśli, ale nie byłam wewnętrznie gotowa. Wychodziły one z głowy i dlatego też nie miałam energii na przeprowadzenie takich zmian. 

Zanim zacznie się pracować z systemowymi programami rodzinnymi, zanim zacznie się podejmować decyzję zmieniające życie i kardynalnie je zmieniać, należy maksymalnie przepracować swe osobiste historie, problemy i traumy, wypracować stabilne zasoby wewnętrzne i rozwinąć się duchowo. Dopiero wtedy jest się gotowym do takich zmian. Wtedy to nie będzie stres, a przejście na jakościowo nowy poziom rozwoju. 

Moje podejście jest następujące – nie uciekać od problemu, tylko iść w stronę rozwoju.

W efekcie nie mam wątpliwości, że podjęte decyzje nie są spontanicznymi zachciankami, ale rezultatem głębokiej pracy wewnątrz siebie jednocześnie na wszystkich czterech poziomach: myślę, analizuję swoje życie, wszystkie swoje obrazy i myśli sprawdzam w ciele, przeżywam emocje, daję sobie czas i weryfikuję hipotezy. Kiedy pojawia się już wewnętrzna decyzja, wykonuję ją i nie mam wątpliwości „czy naprawdę trzeba?”, zaś mam energię do przeprowadzenia zmian. 

Tym doświadczeniem, metodą i całościowym podejściem dzielę się z klientami i psychologami. Praca z obrazami i metaforą jest ważną częścią nauczania w terapii Consonance. 

A jak wy podejmujecie decyzje?