Rozgrzebujemy, jeśli wiemy, co posadzimy albo też co i jak długo należy przepracować w psychoterapii

  • Wiem, że jeszcze wiele muszę przepracować i mam wystarczająco dużo problemów, ale teraz jest tak mi dobrze, że niczego nie chce mi się robić – z lekkim zakłopotaniem mówi moja znajoma. – Czy ja czegoś unikam, czy jest to lenistwo? 
  • Jeśli czujesz obecnie satysfakcję z życia, to ciesz się nim i niczym się nie przejmuj. Jak będziesz gotowa, to wrócisz na terapię.

Osoby, które zajmują się psychoterapią czy samorozwojem cały czas się doskonałą, a u samych psychologów często pojawia się jeszcze jeden problem – perfekcjonizm. Ten problem mieli oni już wcześniej, przeszkadzał im też w innych sytuacjach, nie pozwalał się zrelaksować i cieszyć rezultatami swoich działań. Szczególnie mocno można go poczuć, kiedy właśnie coś zrobiłeś i potrzebny jest czas na integrację. A on tymczasem wierci dziurę w brzuchu:

– A ty masz nie rozwiązany jeszcze jeden problem. Podnoś cztery litery i biegusiem na psychoterapię.

Trzeba dać mu po nosie, a samemu dać sobie czas, żeby te zmiany, które zaszły w wyniku psychoterapii i samorozwoju stały się częścią życia, a działania mogły się  zmienić i zintegrować właśnie z uwzględnieniem tych zmian. Należy też dać czas swojemu mózgowi i organizmowi na odpoczynek i wyznaczenie sobie nowych zadań. 

Jak zrozumieć, co trzeba przepracować i ile poświęcić na to czasu?

Proponuję swoim klientom zacząć od przepracowania najbardziej „palących” problemów, które „przeszkadzają w życiu”. Szczególnie jeśli problem jest ogólny i dotykający wszystkich innych kwestii, na przykład: brak pewności siebie czy relacje współzależne itp.

Należy wypracować wystarczająco dużo zasobów, żeby klient sam mógł sobie pomóc. Szczególną uwagę z klientem zwracamy np. na umiejętność bezpiecznego dla siebie oraz innych wyrażania wszelkich emocji. Nazywam to higieną psychiczną.

Jeżeli klient czuje, że jest na siłach „pożyć bez psychoterapii”, to popieram takie przerwy, w których może on spróbować zainstalować w realnym życiu to, co osiągnął i spróbować żyć samodzielnie. Nie należy tego mylić z przerwaniem lub odejściem z terapii, które są rezultatem przeniesienia.  

Jeżeli nie ma już problemu, którym trzeba zająć się natychmiast, to nie trzeba go wymyślać. Zwykle, kiedy problem istnieje, to osobie, która się rozwija, ciężko będzie go nie zauważyć. 

Głównym czynnikiem, na który proponuję nie zwracać uwagi, jest ogólna satysfakcja z jakości życia. Jeżeli na dzień dzisiejszy kogoś wszystko urządza i ta osoba jest szczęśliwa, to nie trzeba czegoś rozgrzebywać, tylko po to, żeby sobie pogrzebać. Zawsze proponuję „rozgrzebywać” w tym miejscu, w którym wiemy, co posadzimy. Następnie hodujemy i wzmacniamy to, co posadziliśmy, cieszymy się z rezultatu i decydujemy czy rozgrzebywać dalej, a jeśli tak, to gdzie i na jakiej głębokości. 

Rozgrzebywanie – jest to ciężka praca, dlatego też od czasu do czasu należy zrobić przerwę.

Żeby wyczuć te granice, psychoterapeuta potrzebuje:

  • fundamentalnej wiedzy;
  • jasnych kryteriów do kontroli jakości „rozgrzebywania”
  • narzędzi, którym może zaufać;
  • nie bać się tego, że klient odejdzie;

Tak samo jak dzieci, które kiedyś muszą odejść od rodziców, również klient powinien wydorośleć i opuścić psychoterapeutę. My, psychoterapeuci, tylko się z tego cieszymy. Czyż nie tak?